środa, 8 lipca 2015

Drapieżne to i owo

Mija właśnie tydzień pobytu Lucy. Jej służący stwierdzili że to imię zostaje czyli Lucy vel Mokka ;) Odwiedziliśmy ich w poniedziałek, nowa zadomowiła się szybko a nawet pokazała pazurki szczególnie Sumisi. Dopadła ją już kilka razy i dała łupnia. Do ludziów jest przymilna ale jak ma dość głaskania to lekko dziabie ząbkami. Zdarzyły się też wymioty jednak chyba to nic poważnego. Jutro 9.07. czwartek będzie miała sterylizację i badania krwi, tak że trzymajcie za nią kciuki. Cieszę się że chociaż jeden kotek u Mamy mnie lubi, bo niestety Dandi i Sumiko za mną nie przepadają. A to wszystko przez to że od początku to ja robiłam im różne niemiłe lecz konieczne zabiegi. Teraz już ich państwo się nauczyli i niech se sami robią. Nasze towarzystwo ma się dobrze, Momo za kilka dni idzie do weta na kolejny zastrzyk sterydowy a na jesieni najpewniej zrobimy zabieg usunięcia zębów. Kuro co dzień rano sam otwiera pokój i wypuszcza resztę na wolność, mimo że robimy na klamce temblak z taśmy klejącej. Shimunia nadal uskutecznia manię z patyczkami kosmetycznymi. A Momuś czasem przyjdzie rano na głaski ale nadal zwiewa jak się koło niego przechodzi itp Jednak mimo strachliwości lubi się bawić z nami i być w pobliżu, potrzebuje czasu na pokonanie lęków całkowice. A teraz zapowiadana już kiedyś historyjka. Jakieś dwa tygodnie temu Momo i Shimi wylatują z impetem z balkonu do pokoju, ja se siedze na kanapie przy kompie ale kątem oka zauważam że jakby jeszcze cos mi śmignęło koło nich. Myślę sobie jak zwykle gonią muchę. Potem kombinują coś u siebie na parapecie, nagle Shima skacze na podłogę i trąca jakąś większą zabawkę, po czym łapie ją w paszczę. Wpadam do kociego apartamentu i własnym oczom nie wierzę że ona trzyma zadowolona małego ptaszka. Oczywiście rzucam się i uwalniam go, ptasiek jest rozdygotany, głaskam, daję do dziobka trochę wody, pije. Stwierdzam że ma wyrwane wszystkie lotki z kuperka i zachodzę w głowę jak on się znalazł na balkonie mimo siatki. Ale to oczywiste pan monter nie wykonał jej najlepiej mimo wysokiej ceny w dwóch miejscach zamiast obiecanego 1 cm odstępu od ściany czy podłogi jest około 5 cm i tą drogą musiało się przecisnąć nieszczęsne maleństwo. Sporo ptaków straciło życie na moim balkonie jak nie było siatki najczęściej zabijały się o szyby ale kiedyś jak nie zamykałam uchylnego lufciku w kuchni też wleciał mały ptaszek i poprzednia tęczowa Trójca go pożarła. Innym znowu razem udało mi się ptaka wyratować z paszczy. Tym razem jednak ptasiek nie przeżył zszedł ze stresu lub obrażeń wewnętrznych. I tu jawi się dylemat czy ratować skrzydlatego z paszczy drapieżcy ? przecież to natura, co dzień karmimy ich innymi uśmierconymi nieszczęśnikami w puszkach, drażetkach lub na wagę. Może trzeba pozwolić skonsumować upolowaną zdobycz ?? Teraz co dzień czatują na kolejną okazję a ptaków ci u nas mnóstwo. Od kilku dni sypia i pojawia się na naszym parapecie gołąb, ochrzczony Zygmuntem.























                                                          Momo myje łapki w misce


                                                            to nie ja jadłem ptaka...


                                             ja też nie, ja jestem słodziutka i grzeczna


                                          biedak,tu jeszcze żył, padł po 2 godz




5 komentarzy:

  1. O matulu! Nie wiem, co bym zrobila. Miejskie ptaki moga przenosic jakies choroby, wiec chyba lepiej odbierac i nie pozwalac jesc. W koncu poluja na te ptaki z instynktu i z nudow, bo nazarte przeciez sa. Biedna ptaszyna, czego szukala u Ciebie za siatka?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie zarazę jakąś mogą mieć, poza tym nie mogłabym patrzeć jak go pożerają. Musiał się biedak akurat w tą szparę wepchać, pewnie pobłądził nad ranem albo wieczór.

      Usuń
  2. Miny kotków super,tyklo ptaszek biedny. Ja w niedzielę ratowałam gołąbka wypadł z gniazda.nikt nie chciał widzieć,że ptaszek leży i prawie kona bez wody. Więc ja w te pędypo miskę z wodą i bułkę.Tak pił, że myślałam ,że się udusi.Wzięłam gołąbka na ręce i zaniosłam wyścielonego kartonu do piwnicy,zastawiłam mu wodę no i bułkę.Rano zrobiłam mu kaszkę do miski ale też nie zjadł.Wracając z pracy kupiłam strzykawkę i wlewałam to pił. Koleżanka z pracy kazała mi zagnięść jajko na twardo z serkiem białym i bułką tartą zrobiłam z tego kulki i wpychałam do dzioba a po jedzeniu pił ze strzykawki.Gosia z ZA Moich Drzwi dała mi numer do eko straży i we wtorek przed pracą zawiozłam gołąbka.On przeżył ale pewnie wiele ptaszków nie ma takiego szczęścia.Zauważyłam że zmieniłaś zdjęcia na górze Ładnie .Pozdrawiam Was Wszystkich. Gosia z Jelcza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też się zdarzało ptaki ratować, to się starałaś bardzo, większość nie zwraca na takie drobiazgi uwagi. Nagłówek musiałam zmienić bo się gromadka powiększyła o Lucy. A tęczowa Trójca jest razem. Pozdrawiamy Cię również :)

      Usuń
  3. I don’t know how should I give you thanks! I am totally stunned by your article. You saved my time. Thanks a million for sharing this article.

    OdpowiedzUsuń

Kontakt e-mail

anaisvanshadow@gmail.com